czwartek, 16 stycznia 2014

Bazgroszyt

Miki należy do dzieciaków, które mają dziwne fazy. Przeważnie uderza w zabawy typowo chłopięce, w których zamienia się w Batmana, Lorda Vadera albo inne dziwne postacie. Najlepiej jak są czarne, bo dziecię me właśnie w tym kolorze głównie gustuje. Dopiero od jakiegoś czasu udaje się go zatrzymać w jednym miejscu. Do tej pory przodowały wygłupy, latanie, skakanie, fikołki (wszelakie) i inne fizyczności, na które mi sił zawsze brakowało, a jemu nigdy dość. Tak czy inaczej kredki, farbki i inne cuda w końcu też znalazły swoje miejsce w życiu tego jakże zajętego Czterolatka. 
Spory wpływ miało na to biurko zaprojektowane przez Tate/Wujka. I Matylda, która jako fanka plastycznych zabaw mimowolnie zapędziła Mikołaja do wspólnego rysowania i kolorowania. 
Urodzinowe prezenty tylko dopełniły fale szczęścia, głównie mojego. Zostaliśmy (yyy tzn Miki został) posiadaczami (ok ok. posiadaczem) Bazgroszytu. Cioci Darii składam pokłony bo zabawę mieliśmy przednią! Szlaczki, dinozaury, jaja, dinozaurowe jedzenie, kości, wykopaliska... dla każdego coś dobrego:)
To nasze pierwsze spotkanie z tymi ogromnymi kartami, ale zapewniam, że nie ostatnie. 
Nawet Matylda pomimo bardziej chłopięcego tematu kart, odnalazła się bardzo szybko, kolorując dinozaura na czerwono, bo po walce i we krwi (powinniśmy się martwić?;) ).




4 komentarze:

  1. Zupełnie nie kumam o co z tym chodzi, ale fajny Młody Człowiek wygląda na zachwyconego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie skupienie! :)
    A wujek czym sie zawodowo zajmuje?

    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
  3. zdolny synek :) mój prawie 5 latek nie ma czasu na takie rzeczy i u niego wszystko na minutę..

    OdpowiedzUsuń