sobota, 30 listopada 2013

Na Bogato

Od dobrych trzech miesięcy Kluska zapowiada wszem i wobec, że zęby idą. No i ok. Bo taka kolej rzeczy. Tylko, że one idą, idą i wyjść nie chcą. Aż tu nagle... 3! Dwie górne jedynki plus jedna na dole, śmiem twierdzić, że i druga za chwilę dogoni. Wprawdzie jeszcze nie wyszły, ale już coś tam widać, a zdaniem niektórych ( babci) nawet i wyczuć paluchem można.
No i przy okazji dziecię najmłodsze pochwalić muszę, bo starzy wczoraj wychodne mieli, a Kluska na nockę do babci. Pomijając, że wstała jak nigdy o 7 ( bo ona to z serii Śpiochów....9:30 to taka norma), a w nocy od 4 do 5 urządziła sobie pogaduchy i streching- ponoć była przesłodka i przeurocza. No tyle, że ja to wiedziałam i bez babcinej informacji.
A Miki w tym czasie pajdżama party w przedszkolu miał i tam też nockę spędzał. A jak było to się w poniedziałek dowiem jak dziecko do ramion mych powróci...


W poniedziałek PółRoku styka. Nieźle nie? A jako, że data już dość istotna- prezencior być musi. Mały bo mały, ale jest. Retro Lovi czekają na ten dzień!:)


środa, 27 listopada 2013

Wagary

Musiałam dziś pewne rzeczy z rana pozałatwiać, a na późniejsze godziny zaplanowany mieliśmy wypad do babci, w związku z czym MałyCzłowiek "uciekł z lekcji". na życzenie matki. 
Dzień przyjemny, zabawny. Z wizytą u cioci Moniki, z mroźnym spacerem, pysznym schabowym z buraczkami w Pieprz i Sól. No i odrobiną nerwów, bo Syn mój u boku babci zamienia się w małego potwora. Bo przecież jak jęknie to babcia da. Jak stęknie to babcia przybiegnie. Jak zapłacze to serce babci krwawić zacznie. A ja jako matka wyrodna- nie dam się smarkatemu;)
No, ale czego się dla babci nie robi? Poświęciłam swoje nerwy na rzecz urodzinowej wizyty. Bo babcia urodziny w niedziele miała.
A zdjęć tylko ciut. Kilka się udało pstryknąć. Bo się nie przygotowałam na taką temperaturę i zamarzałam. Do tego matka moja rodzona krzyczała głośno, że włosy ma nieumyte, że znów pstrykam a ona nie wygląda. Więc matki mej nie dodam, bo krzyczeć będzie, złościć się będzie...a po co to komu?..;)













wtorek, 26 listopada 2013

Plany i Postanowienia

Nie znam ciężarnej, która nie planuje jak to będzie wszystko wyglądać. No nie ma szans, żeby w głowie nie układać sobie co to będzie i jak to będzie. Oczywiście poprzeczkę stawiamy sobie niesamowicie wysoko ( ale to, że ona wysoko okazuje się dopiero później... ). Bo co to za problem, żeby dziecko nie płakało? Albo, żeby nie przyzwyczajać do noszenia? A jeść to będzie na pewno wszystko...
A później BUM! Postanowienia vs Rzeczywistość 0:1.
U mnie oczywiście inaczej nie było. Z MałymCzłowiekiem smarkata byłam;) ( lat 22) więc hoho! Część udało mi się wykonać, inne zostały mocno zweryfikowane przez charakterek mojego syna. 
Ale fajny z niego dzieciak. I choć czasami straszna z niego baba, czasami jęczy bez powodu wyprowadzając mnie tym mocno z równowagi, dość często testuje moją mocno już nadszarpniętą cierpliwość-  to moje dziecko. Doskonałe w ( ok ok..prawie) każdym calu.
Z Kluską* sytuacja podobna. Zasypiać będzie sama ( !) u siebie w łóżeczku, o nadmiernym noszeniu mowy nie ma. I co? I zasypia koło mnie na naszym łożu ( odkładana po chwili do swojego)...leżenie? Jakie leżenie? Na ręce matka, raz dwa! Plus jest jeden- jako, że to drugie dziecko ja już mniej spanikowana. Jak płacze i wiem, że w zasadzie nie dzieje się nic poza tym właśnie płaczem- dziecko zostawiam. Nie zawsze, aż tak wyrodna nie jestem. Ale kiedy sprzątam/gotuje/robięCośCoZdzieckiemZwiązaneNieJest i przerwanie owej czynności jest mi po prostu średnio na rękę- no to sobie Kluska leży i tak płacze. Nie długo. Ale pewnie wystarczająco, żeby niejedna matka od najgorszych mnie zwyzywała. Ale ja wiem, że robię dobrze. Bo znam tą Małą Wredotę, która techniki manipulacji ma we krwi.
Każdy rodzic popełnia błędy. Większe lub mniejsze. Czasami robi to świadomie, czasami tak się po prostu dzieje. Ale to nie świadczy o tym, że wychoway nasze dzieci na potwory. Nie znaczy, że staną się aspołecznymi socjopatami;) 

A jak z Waszymi postanowieniami, które w praktyce okazały się "niewykonalne" ?

 * MałaIstota już nie pasuje... to Kluska. Spora Kluska.

niedziela, 17 listopada 2013

Malta

Wspominałam jakiś czas temu, że wrzesień był naszym wycieczkowym miesiącem. Udało nam się wybyć na wakacje, te wyczekane i chyba ciut wymarzone. Luby miał radość podwójną bo to był wyjazd głównie nurkowy. Tylko Mia i ja tak trochę na doczepkę byłyśmy;) Ale co zwiedziłyśmy i odpoczełyśmy to nasze!
Zdjęcia nadal czekają na małe ogarnięcie, ale mogę przecież chociaż trochę pokazać prawda? 
O samej Malcie pisać nie będę, bo każdy wujka Google zapytać może. Ja jedynie dorzucę swoje małe trzy grosze i własne odczucia.
Malta jest miejscem jak dla mnie magicznym. Brak tam zieleni- to mocno rzuca się w oczy. Jednak czy przeszkadza? Mi ani trochę. Kaktusy, oliwki, gdzieniegdzie arbuzy porozrzucane na niby polach. 
I domy. Budowle. Kościoły. Wszystko w podobnych kolorach, tonacjach, barwach. Takich jak lubię:) Dzięki temu kolorowe okiennice, balkony i drzwi tak cudownie kontrastują z całą resztą. Mnie to na kolana powaliło. 




Większość domów ma swoje nazwy. Na początku myślałam, że to nazwiska domowników;) Jednak przy kolejnych coraz to bardziej wymyślnych, zorientowałam się jak bardzo się myliłam;) Plus mocno ozdobne kołatki na drzwiach, które szczególnie w Mdinie zachwycały.




Temperatura dała mocno popalić, ale dla wszystkich ciepłolubnych - raj. Przyznać muszę, że nawet mały powiew wiatru okazywał się zbawieniem;) I klimatyzowane autobusy;)))
Plusem całej Malty jest to, że pod koroną Brytyjską wyjścia nie mają- wszystko i wszędzie anglojęzyczne. Bilbordy, reklamy, nawet w radiu w tym języku gadają. Nie ma więc problemu z porozumieniem się nawet w malutkich sklepikach co życie mocno ułatwia. Sam Maltański jest dość specyficzny. Pomieszanie włoskiego z arabskim - taka myśl mnie naszła jak pierwszy raz usłyszałam.

I w tym wszystkim trzymiesięczna MałaIstota:) Która tak bardzo dzielnie zniosła lot samolotem i całą wycieczkę. Pierwsze 20min w samolocie były dość kiepskie. Zniesmaczone miny innych pasażerów pokazały mi, że płaczące niemowlę nie dla wszystkich jest tak słodkie jak dla matki;) Z nadzieją opatuliłam Mię w chustę, w której rzecz jasna zasnęła w minut 5. Jednak już na pokładzie musiałam ją wyjąć i plecami do siebie przypiąć pasami. No i się zaczęło. Bo nie dość, że dziecko obudzone to jeszcze w pozycji średnio wygodnej...Ale po pierwszym koncercie, uspokoiła się i spała przez kolejne 4h. W zasadzie dopiero ja ją obudziłam już na miejscu, w wynajmowanym przez nas domu.






I Luby z chustą! tak tak. Ja już sił nie miałam więc Tata przejął stery;)
I uwaga uwaga. Matka Polka na wakacjach:)))



Na koniec, żeby już treścią nie zanudzać...zdjęć jeszcze więcej;) z telefonu.






środa, 6 listopada 2013

HELP

Prośbę mam. I pytanie może najpierw;) Jest tu ktoś kto zna się na blogowych szablonach? Zmian mi potrzeba, czegoś bardziej spersonalizowanego... tyle, że nie potrafię;) Jeśli ktoś, coś..proszę na maila* dobrze? Jakby się udało to obiecuję uszyć jakiś drobiazg...?:)

* olejniczak.natasza@gmail.com

Liebster Blog Award

Nie ma mnie, wiem no. Ale codzienność zjada mój cały cenny czas... Jak nie dzieci, to maszyna* ,  plus domowe obowiązki i inne cuda... No dużo tego. Obiecałam sobie, że nadrobię. Że będę. Bo zdjęć na komputerze całe mnóstwo. Czekają na ogarnięcie. I notek kilka, bo choćby te wakacyjne czekają...Bo Maltę Wam pokazać chciałam i słów kilka o wózku napisać. No i notkę dla przyszłych mam co to się przydało, a co zbędnym zakupem okazało... Ale po kolei.
Po pierwsze: kolejny Liebster;) Nie będę pisać skąd to, co to, bo raz już było- wystarczy. Przepraszam również, że dalej przekazywać nie będę, ale wolałabym nie nominować po kilka razy tych samych osób, a na sprawdzenie kto już był po prostu czasu nie mam. Nawet teraz z Mią na kolanach piszę;) Chwała, że MałaIstota podparta siedzi ładnie i stabilnie. Sporo to umożliwia. Ale do rzeczy:

Tym razem nominacja przywędrowała od Beaty :) Za co dziękuję bo na takie pytania odpowiem bardzo chętnie:) I od razu zaznaczam- jeśli padnie kolejna nominacja- również odpowiem:)

1) Góry czy Mazury?
 - Aż wstyd się przyznać, ale wieki nie byłam w obu miejscach...więc wybrać nie potrafię bo byłby to czysty strzał.
2) Ognisko czy grill?
- Klimatycznie ognisko:) ale jedzeniowo- grill. Zdecydowanie grill!:)
3) Jaki jest dla Ciebie niezbędny w życiu gadżet?
- iPhone;)
4) Pierwsza ugotowana w życiu potrawa?
- O ile dobrze pamiętam- naleśniki
5) Kosmetyk z którym się nie rozstajesz?
- Tak do torebki? Pomadka do ust. Carmex najczęściej:)
6) Pierwsza robiona po przebudzeniu rzecz to...?
- Sprawdzam godzinę
7) W domu preferujesz wygodę czy elegancje?
- Zawsze się śmiałam, że jak to jest że po domu ludzie ubierają się czasami wręcz tragicznie, byle wygodnie- i ta nasza Druga Połówka na to patrzeć musi;) a już poza staramy się wyglądać znacznie lepiej- dla obcych. No ale tak to już jest... i u mnie podobnie;) Mam nadzieję, że do tragedii mi daleko jednak zdecydowanie stawiam na wygodę.
8) Słodycz, któremu nie możesz się oprzeć?
- Mini batoniki z Lidla:)
9) Czym jest dla Ciebie rodzina?
- Najlepszym na Świecie priorytetem
10) Czy wierzysz w przeznaczenie?
- Tak:)
11) Jak wyobrażasz sobie siebie za 20 lat?
- Właścicielka dobrze prosperującej firmy;) i na pewno szczęśliwa kobieta. Szczęśliwa matka. I oby żona;)
Zwiedzająca Świat. Odkrywająca nowe rzeczy.

No...:) Jedno nadrobiłam;)

* żeby nie było, że gołosłowna jestem...
Pierwszy pluszak. Mia zachwycona:) ( to było niecałe 2mce temu:) )

Ziaba na zamówienie:)