poniedziałek, 30 marca 2015

Podejście ostatnie

Nie mam czasu. Nie mam czasu i coraz mniej chęci na to by tutaj zaglądać.
No...może to nie tak. Chęci są. Bo tak wiele mogłabym Wam pokazać, podzielić się swoim Światem.
Pokazać jak to jest w rodzinie Paczłorkowej...tak bardzo Paczłorkowej!;)
Weny brak. Motywacji brak.
Czekam aż wróci. Daje jej na to kilka dni. Nie więcej. Jak jednak drogi powrotnej nie odnajdzie-no cóż. Pożegnamy się.
Bo tu chodzi o to, że ja wciąż nie mogę się zdecydować jakie to miejsce być powinno.
I męczy trochę nadmiar blogów i wysyp tego wszystkiego. Każdy teraz ma swoją stronę. Każdy jest zawodowym kucharzem, fotografem i specem od wychowywania. Się odechciewa troszkę;)

Muszę przemyśleć co z tym zrobić i w którą stronę iść.

A tymczasem zostawiam Was z moimi maluchami!;) Nigdy przenigdy nic nie siałam, nie byłam kulinarnym specem...więc kiedy jakiś czas temu Luby przyniósł do domu kilka paczuszek z nasionami*-lekko spanikowałam;) Powiem więcej-oblał mnie zimny pot bo po pierwsze-za cholerę nie wiedziałam jak się za to zabrać, a po drugie-jak nic nie wyrośnie to popadnę w depresję. Nie opiszę jednak swojej radości, która towarzyszyła mi w momencie ujrzenia, że z ziemi coś się wydostaje! I pisząc COŚ nie mam na myśli robaka...

*Cytryna z pestek, w glebę wciśniętych wraz z Miśką. Taki wspólny prodżekt.



2 komentarze:

  1. mam to samo. dlatego pisze suche fakty chyba bardziej dla nas. wszyscy maja blogi kulinarne parentingowe oraz modowe. albo myslą ze mają!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne te nasionka Ci wyrosły :)) Mam nadzieję, że znajdziesz pomysł i będziesz :))

    OdpowiedzUsuń