środa, 17 września 2014

Dziewuszyńskie zabawy

Od zawsze fenomenem dla mnie było skąd dzieciaki wiedzą w co się bawić. Nie chodzi mi tu o "szukano" i inne takie;) Ale o ten podział, który prędzej czy później się ujawnia. Chłopcy do samochodów, dziewczynki do lalek. Nie zrzucę tego na rodziców, a na pewno nie zawsze;) Zapewne w większości przypadków tak właśnie jest, że dla synka gryzak z kołami i kierownicą, a dla córeczki-słodkoróżowe i najlepiej z brokatem. No, ale co z tą resztą?

Mia za lalkami nie przepada. W zasadzie mało zabawek zatrzymuje ją na dłużej. Śmiem twierdzić, że to kwestia wieku-ma ktoś cud roczne dziecko, które potrafi swoje małe i przebiegłe oczka zawiesić na czymś dłużej niż te kilka minut? Mała ma swoje ulubione. Króliczek o którym kiedyś już pisałam, biedronka na kiju (brzmi creepy), grill zabawkowy którego wszędzie ostatnio ciąga...i zabawki dzieciaków. Auta, ciuchcie, kolejki, miecze...Pewnie widzi i sobie wkręca. Bo co fajnego w lataniu z mieczem jak się nie wie, że to miecz? No ALE ALE! Jest jeden. Przez tatę kupiony. I ten miecz jest na wypasie. Bo ten miecz nie dość, że gra dziką muzykę (doprowadzając mnie tym do szału), to on jeszcze ŚWIECI. Szał. Mówię Wam. Taki full wypas, pełen program. Walczyć można, wroga pokonać, a przy okazji potańczyć i jeszcze ciemności rozjaśnić...Taka to Dziewczynka. Ale zachowania pozoru-kitka jest, kiecka też.



2 komentarze:

  1. Dlaczego mnie to nie dziwi. Pola ma jedną ulubioną zabawkę, reszta mogłaby nie istnieć. Naprawę to lubi tylko książki i nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czaderski ten miecz :)
    Lili kiedy jest na sali zabaw to olewa wszystko co różowe i ucieka do samochodów i zestawów majsterkowicza :)
    Jej widok z wiertarką jest rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń