środa, 12 lutego 2014

Atak na żarcie

Jak już gdzieś wcześniej wspominałam, Mia jest wszystkożerna. Słoikowa z niej baba* i cokolwiek z tego słoika w paszczy wyląduje-pożerane jest do końca. Na początku niechęć wzbudziły jedynie banany. Ale minęło jak tylko dostała normalnego, zwykłego banana. Nie papka, nie słoik, nie zmielone i podziabane widelcem. Po prostu bezczelnie podpieprzyła matce, która sama aktualnie owocem się raczyła. Pierwszy gryz wzbudził we mnie odrobinę paniki bo odgryzła całkiem spory kawałek...ale strach trwał chwilę. Bo muszę przyznać, że Kluska jeśli o umiejętność jedzenia chodzi jest niesamowita. Nie zapycha się, buźkę otwiera dopiero jak wszystko pogryzione, dokładnie przeżute i połknięte. Nie wypluwa, nie pluje, nie brudzi wszystkiego dookoła. Jedyna przeszkoda- chce sama. Wtedy jest walka która pierwsza. Czy mała zwinna i sprawna rączka, czy większa wprawiona już w boju ręka. Kluska jest absolutnie fenomenalna jeśli o to jedzenie chodzi. Więc i większe kawałki nie sprawiają jej nawet minimalnego problemu. Wymienione wyżej banany wcina jak stary. Znaczy jak ktoś starszy. No, jak stary też. Wie ile i jak może. A ja nie protestuje. 



Dziś dwie paczki z Krzywulcami poleciały w kraj. Na dniach uszyję kolejne wzory i ruszam z Fb, ruszam z promocją, ruszam z czym się da. Materiałów tylko trzeba, ale to już poczekam na Matke Wylansowaną i jej Hrabinę. A teraz czekając na mamę(moją)/babcię(Kluski), zasiadam z kubkiem owocowej herbaty i rozpoczynam walkę z misiem. Brązowym takim. W paski niebiesko-brązowe. Całkiem ładny. Dla Polsona.


*uprzedzając lincz. Wbrew wszystkiemu i wszystkim, nie widzę nic złego w słoiczkach:) Wolę ten czas poświęcić na zabawę z córką, albo na pracę która musi i wypełni mi teraz najbliższy czas maksymalnie. I nie, nie dociera do mnie tłumaczenie że świeże lepsze. A ja wiem co w tych warzywach ze sklepowych półek? Nikt nie wie;) Więc Reni Jusis i inne eko-mamy- powodzenia. Ja nie mam na to niestety czasu ale i funduszy bo super ekstra zdrowa marchewka kosztuje kilka razy tyle co ta zwykła z warzywniaka. A jak już mam taką zwykłą z warzywniaka- to ja jednak otwieram słoik i każdy zadowolony. Kluska szczególnie, bo sama chyba bym nie umiała tak urozmaicić jej jadłospisu:)


29 komentarzy:

  1. Widać układała plan, jak tu coś skubnąć.. takie minki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie te bio produkty nie ruszają. Niestety ale póki co wierzę jedynie, że bio czy eko to jest marchewka od babci z ogródka.
    A gdzie można te Twoje Krzywulce zobaczyć?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narazie tu sie gdzies przewijaly. I na instagramie;)

      Usuń
  3. Mia wcina na całego, tak jak Wiktor:) My też byliśmy na słoiczkach przez jakiś czas i z jednym i z drugim:)

    OdpowiedzUsuń
  4. no i brawo! Tosiek też już ma za sobą pierwsze kroki w stronę wciągania zawartości na łyżeczce i jestem bardzo mile zaskoczona. Mam nadzieję, że jak przyjedzie nam wcinać te jakże brudząco-plamiąte przekąski to nie będzie aż tak wielu strat w szmatach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pomimo cudownych nadprzyrodzonych zdolnosci mej corki w kierunku jedzenia- i tak ubieram po domu cos co moze ufajdac:P

      Usuń
  5. Mam podobne zdanie jeśli chodzi o słoiczki i warzywka ze sklepu. Właśnie z tego względu daję sloiczki, chociaż powoli się przełamuję i oprócz kawałków jedzenia które Julek dostaje i bardziej się bawi niż je, zaczynam też sama robić papki czy zupki. Ale powolutku, powolutku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mia z naszego stolu tez juz dostaje:) przypadkiem troche i przy okazji..ale wcina;)

      Usuń
    2. Z pańskiego stołu co spadnie dziecku ;p

      Usuń
  6. Ba! A jak do Lidla pójdą takie dwie to słoików na rok. Materiały ogarniemy i będzie szał. Chciałam zaznaczyć, że uszatkowy Miś Polsona jest zajebisty. Tyle! Hrabina śpi, w kombinezonie, a mi zimno bo ogródka do marchewki nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  7. A żeby linczu nie było to ja powiem, że jako matka Hrabiny byłam u nas pediatry w Poznaniu i kazał dawać uwaga słoiki, a to kobieta, że hoho. Także ten jemy słoiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nasz pediatra mówi, że najlepsze słoiki :)
      I bardzo ważne, by chociaż na początku je podawać!
      Dużo ludzi ma problem, że data ważności taka długa, ale to przecież zasługa zwykłej pasteryzacji :) Kiedyś tylko tak się żarcie i kompoty w słoikach robiło :):):)

      Usuń
    2. No mój teść to ma po 20 lat i je ze słoików ;p

      Usuń
  8. Ja tam też dawałam słoiczki i jakoś żyją te moje dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miki sloiczkowy i ma sie baaardzo dobrze. Kluska raczej tez nie narzeka:P

      Usuń
  9. Ja też od początku dawałam słoiki i chętnie bym przy nich została bo również szkoda mi czasu na przygotowywanie obiadów ale moja Ula się zbuntowała i toleruje tylko 2 lub 3 smaki i tylko z Hippa i muszę kombinować inaczej bo najchętniej jadłaby to co ja i najlepiej moim widelcem i z mojego talerza. Generalnie muszę się nieźle nagimnastykować żeby obiad był zjedzony. A co do samodzielnego jedzenia to mam ciągle mega strach dawać jej jedzenie w całości do ręki bo pakuje duże kawałki do buzi i zawsze widzę już oczami wyobraźni jak któryś staje jej w gardle:/
    Pozdrawiam po sąsiedzku z Podolan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Mikolaju tez mialam strach. Ale jadl inaczej. Z reszta dziecko pierwsze to panika jakas wieksza;)
      Mia je tak ze obawy odchodza daleko. Sama w szoku jestes.
      Dzis pozarla prawie calego banana. Dostala po prostu do lapki, najpierw polowe. Pozniej druga. Zezarla:)

      Usuń
  10. A, że co niby złego ze słoikowym ma być? Miałam ambicje zeby gotować dla Małego. Po namyśle stwierdziłam, że to poroniony raczej pomysł. W żarciu z supermarketu i innych dyskontow nie wiadomo co. W ryneczkowym jeszcze większa enigma. Bezpieczniej dawać sloiczkowe. Poza tym, gdzie ja znajdę jagnięcine? Czasami tylko zrobię cos sama z wiejskich warzyw od znajomych.
    Czekamy na foty krzywulcow ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagniecina to sie znajdzie ale wez to jeszcze ogarnij z warzywami, zrob z tego cos co dziecko przelknie..i nie wydaj milionow:P

      Usuń
    2. Ostatnio szukałam tego mięsa.
      Mina sprzedawczyń w mięsnym bezcenna :):)
      Oczywiście mięsa brak. "Takie wynalazki to na zamówienie Pani" :):)

      Usuń
    3. Otóż to. W Lidlu maja bio marchew i bio jabłka. Zrobilam Małemu marchewkę, na parze, potem w blender. Sloiczkowa wpierdalal, moja wcale... Chyba ze z pasternakiem sloiczkowym. To nasz hit ;-)

      Usuń
    4. o to ja Polsonowi zapodam pasternak jutro bo mamy, przynajmniej nie upieprzy wszystkiego na pomarańczowo zielono.

      Usuń
    5. Pasternak i u nas. No ale co ja sie tam ciesze skoro ta wpieprzy wszystko co sie jej da;)

      Usuń
  11. No i po co się tłumaczysz;). Przecież nie robisz dziecku krzywdy, tylko dajesz zdrowe, nie nafaszerowane pestycydami jedzenie ze słoiczka. Absurdalna atmosfera terroru się nam wytworzyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego terroru troche sie smieje i czasami lekko kpie, jak w tej notce;) znam mnostwo matek ktore chcialyby mnie za te sloiki ukamieniowac:)))

      Usuń