piątek, 16 sierpnia 2013

Zasmarkańce

Wybaczcie ciszę. Miałam dodać fotorelację z naszego Berlińskiego Zoo...ale nie wyszło. Musieliśmy wybyć do Łodzi by załatwić kilka papierkowych spraw...cały wyjazd mogę uznać za udany. Spotkanie z dziadkiem i cała masa prezentów, precle z ciocią Kasią, sala zabaw z facebookowymi Mamuśkami... było przyjemnie.
Jednak nigdy nie może być zbyt kolorowo prawda? Dziecia mi się rozchorowały... Najpierw starsze- obudziło się kichnięciem i zielonym gilem wyrzuconym z siebie na jakieś dwa metry. Szacun.
LuxMed uskutecznia swoją opiekę na terenie całej Polski dzięki czemu tego samego dnia co wyżej wymieniony rekord, udaliśmy się do pediatry. Bez szału i zaskoczenia- gardło zawalone i leki takie jak zawsze. MałyCzłowiek ma to do siebie, że rzadko kiedy czuje się chory. Wszystkie znaki na niebie na to wskazują ( plus lekarze i moje obserwacje) jednak nie on sam. Niby kaszel jest, katar sączy się z nosa...ale co to dla niego. 
Gorzej z MałąIstotą. Ją dopadło w dzień powrotu...tutaj spanikowałam. Bo ten większy to już powie co jest źle...u niej trzeba trochę na wyczucie. Marudziła dni kilka, ale przekonana byłam, że to te kolki... jednak temperatura 38stopni przekonała mnie, że lekarza wezwać trzeba. Bo jak na złość, dziecie młodsze w Dzień Święty zachorowało ( nawet nie wiem cóż to za święto...). Bo gorączka do ponad 39 wzrosła, nos zapchany, kaszel... przy dwumiesięczniaku to jakiś koszmar. Oddycha przez nos więc nerwowa, że nie idzie. Cyc poszedł w zapomnienie, jedynie woda w ilościach raczej znikomych.
Skierowanie do szpitalnego laryngologa z podejrzeniem zainfekowanych uszu- na szczęście zdrowo i czysto. Lipa trochę, że lek który został jej przepisany jest niedostępny...wszędzie. Zjeździliśmy cały Poznań, wszystkie otwarte apteki- bez skutku. Nawet zamówić nie szło... ciśnienie moje sięgało już zenitu. Szybki telefon do pediatry, konsultacja... podać to samo co Mikiemu. Lekko sceptycznie do tematu podeszłam, ale jak mus to mus...byle się choróbsko dalej nie rozwinęło. 
MałyCzłowiek najpierw na wizycie u babci, później u dziadka dzięki czemu mogłam poświęcić się tej Małej zasmarkanej... dziś bez gorączki. Rano jedynie dopadła, później tylko sen...z jedzeniem gorzej- od 8 rano do 19:30 to trochę długa przerwa...ale nie zmuszałam. Wody nie chciała. Spała. To spać pozwoliłam. Niech odpocznie, niech się regeneruje ( przy okazji ja z nią;) ). 

Straszne to bo rodzic chce przecież dla swoich pociech jak najlepiej. A czasami i tak się nie da. Dopada cholerstwo i patrzeć trzeba jak się męczą...a ze mnie miękki dydek. 

Oby szło ku lepszemu. 



5 komentarzy:

  1. Chyba Mała Istotka podobna do tatusia?

    OdpowiedzUsuń
  2. O NIE!!! Takiego posta nie akceptuję!!! Miał być już lepiej po ostatnim poście!!!

    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia przez Małego Człowieka, a w szczególności przez Małą Istotę! :*

    OdpowiedzUsuń