Są rzeczy, które choćbym BARDZO chciała- nie jestem w stanie zrozumieć. Kiedyś weszłam (jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie) w dyskusję o tym co dziecku dawać, a czego lepiej unikać. Jak wiadomo- temat rzeka. Każdy ma swoje argumenty. Czasami mają sens. CZASAMI. Bo, że niezdrowe, że przekombinowane, że to i tamto. A co jak jednak z takich Cudownych Matek pisze, że dzieciom swoim daje Coca-Cole/Pepsi/Sprite/Inne takie? Dodam szybko- dzieci lat 2 i 4. No daje. Jej sprawa. A argumentacja? Padało tego mnóstwo, bo jak się okazało na tym Świecie więcej takich stąpa, więc wypiszę moje ulubione, te najukochańsze. Uwaga, ekhem (pozbywam się chrypki), kolejność przypadkowa:
1- Ja pije to dziecku nie dam?
2- Wszędzie jest chemia
3- I tak w końcu się napiją
4- Przecież nie piją non stop, raz na kilka dni puszkę/butelkę
5- A co za różnica czy to czy woda?
To teraz tak na szybko, co głowa przyniesie:
1- Ja też pije piwo. I wino. To co? Dziecku nie dam?!
2- No wiadomo. Więc można dowalić jej jeszcze więcej
3- Papierosa pewnie też zapalą więc może od razu do tej puszeczki? Będzie gdzie peta wrzucić
4- Tak. Właśnie to mnie przekonało.
5- High 5. In the face. With a chair.
Dlaczego? No dlaczego...?