środa, 21 sierpnia 2013

piątek, 16 sierpnia 2013

Zasmarkańce

Wybaczcie ciszę. Miałam dodać fotorelację z naszego Berlińskiego Zoo...ale nie wyszło. Musieliśmy wybyć do Łodzi by załatwić kilka papierkowych spraw...cały wyjazd mogę uznać za udany. Spotkanie z dziadkiem i cała masa prezentów, precle z ciocią Kasią, sala zabaw z facebookowymi Mamuśkami... było przyjemnie.
Jednak nigdy nie może być zbyt kolorowo prawda? Dziecia mi się rozchorowały... Najpierw starsze- obudziło się kichnięciem i zielonym gilem wyrzuconym z siebie na jakieś dwa metry. Szacun.
LuxMed uskutecznia swoją opiekę na terenie całej Polski dzięki czemu tego samego dnia co wyżej wymieniony rekord, udaliśmy się do pediatry. Bez szału i zaskoczenia- gardło zawalone i leki takie jak zawsze. MałyCzłowiek ma to do siebie, że rzadko kiedy czuje się chory. Wszystkie znaki na niebie na to wskazują ( plus lekarze i moje obserwacje) jednak nie on sam. Niby kaszel jest, katar sączy się z nosa...ale co to dla niego. 
Gorzej z MałąIstotą. Ją dopadło w dzień powrotu...tutaj spanikowałam. Bo ten większy to już powie co jest źle...u niej trzeba trochę na wyczucie. Marudziła dni kilka, ale przekonana byłam, że to te kolki... jednak temperatura 38stopni przekonała mnie, że lekarza wezwać trzeba. Bo jak na złość, dziecie młodsze w Dzień Święty zachorowało ( nawet nie wiem cóż to za święto...). Bo gorączka do ponad 39 wzrosła, nos zapchany, kaszel... przy dwumiesięczniaku to jakiś koszmar. Oddycha przez nos więc nerwowa, że nie idzie. Cyc poszedł w zapomnienie, jedynie woda w ilościach raczej znikomych.
Skierowanie do szpitalnego laryngologa z podejrzeniem zainfekowanych uszu- na szczęście zdrowo i czysto. Lipa trochę, że lek który został jej przepisany jest niedostępny...wszędzie. Zjeździliśmy cały Poznań, wszystkie otwarte apteki- bez skutku. Nawet zamówić nie szło... ciśnienie moje sięgało już zenitu. Szybki telefon do pediatry, konsultacja... podać to samo co Mikiemu. Lekko sceptycznie do tematu podeszłam, ale jak mus to mus...byle się choróbsko dalej nie rozwinęło. 
MałyCzłowiek najpierw na wizycie u babci, później u dziadka dzięki czemu mogłam poświęcić się tej Małej zasmarkanej... dziś bez gorączki. Rano jedynie dopadła, później tylko sen...z jedzeniem gorzej- od 8 rano do 19:30 to trochę długa przerwa...ale nie zmuszałam. Wody nie chciała. Spała. To spać pozwoliłam. Niech odpocznie, niech się regeneruje ( przy okazji ja z nią;) ). 

Straszne to bo rodzic chce przecież dla swoich pociech jak najlepiej. A czasami i tak się nie da. Dopada cholerstwo i patrzeć trzeba jak się męczą...a ze mnie miękki dydek. 

Oby szło ku lepszemu. 



piątek, 9 sierpnia 2013

Skok rozwojowy?Kolki?

Od czasu jakiegoś najmłodsze moje dziecko poszło w złą stronę...wybrała ciemną. Ciemną stronę mocy.
Płacz, a w zasadzie darcie się wniebogłosy są u nas na porządku dziennym.
Matka chcąc dziecię ratować- zaopatrzyła się aptecznie w magiczne herbaty z koprem włoskim ( dla samej matki ofkors), krople Espumisan i dużo dużo cierpliwości.
Bo jak się okazało stara prawda nadal funkcjonuje - u mamy najlepiej. Bo tylko w mych ramionach dziecko najmłodsze się uspokaja. I to też nie zawsze...
Podejrzenie padło na kolki bo cóż innego? Mleko jest i nie zapowiada się na jakiekolwiek zmiany. Na dworze strasznie ( temperatury...), ale w domu przyjemnie, do noszenia raczej nie przyzwyczajona bo matka się zawzięła i nie latała z dzieckiem na rękach przy każdym płaczu...no to kolki.
I co? Herbatki wypijane zgodnie z harmonogramem, krople lądują w paszczy przed każdym karmieniem...i darcie się nadal występuję. 
Krok kolejny- zmiana kropli. Do ataku ruszą epickie już SabSimplex. U MałegoCzłowieka dały radę, więc może i u MałejIstoty coś zdziałają..
Żeby nie było- nadal Ją kocham;) momentami jednak mniej lubię. Ten płacz mniej lubię.
Bo co ja Wam będę za przeproszeniem srać tęczą kiedy wcale tak nie jest?;)
Skłamałabym mówiąc, że jest bajecznie kolorowo.
Chwała, że zdrowotnie ( no pomijając ewentualne kolki) Mia ma się rewelacyjnie. Wagowo przekroczyła kilogramów 5. A wzrostem lecimy już w rozmiar 68. Taka to kluska.
No i nocki...tu muszę MałąIstotę pochwalić bo pobudek razy jeden. W doskoku dwie ( czasami).
No ale to Moja Córeczka. Kochana czy wredna...:)

A tu proszę. Dla przekory wsi spokojna wsi wesoła.





I od cioci Moniki ( dziękujemy raz jeszcze! ) mamy komplecik bambusowy. Po jakimś czasie użytkowania chętnie podzielę się spostrzeżeniami. 
A jutro jak czasu wystarczy foto-relacja z naszego wypadu do Berlińskiego Zoo. No chyba, że chętnych brak na czytanio-oglądanie..?;)

sobota, 3 sierpnia 2013

Kangurki

Przy MałymCzłowieku nie miałam tego szczęścia ( i chyba siły przebicia;) ) i w chustę zaopatrzona nie byłam.
Choć oczywiście wymarzyłam sobie jeszcze w stanie bezdzietnym, że takową chustę posiadać będę. Bo to wygodnie, bo fajnie, bo dziecko blisko. No, ale...nie było i też radę dawałam.
Teraz jednak przy MałejIstocie postawiłam na swoje:) I na nic było dogryzanie Lubego, że jak w Afryce, że na pewno nosić nie będę i skończy się tak samo jak z ciążowym rogalem ( bo On zdania, że tylko leżał obok, a ja że ofkors korzystałam z niego tak często jak się dało...).
Ceny niestety też swoje robią... Ustaliliśmy, że jeśli nie będzie przeciwwskazań ( bioderka czy inne cuda) to zakupu dokonam. Tak też się stało.
Wybór mój padł na firmę LennyLamb . Polecona przez kilka osób, cenowo w miarę przyjemna i kolorystycznie dla oka miła. Jedna w oko wpadła mi szczególnie i to właśnie ona po chwili namysłu ( bardzo krótkiej chwili..;) ) wylądowała w internetowym koszyku.
Tkana-Bambusowa w kolorze Pustynna Róża.
Sieć aż pęka w szwach od nadmiaru oferowanych nosideł, chust itp. Ciężko wybrać tą jedną...
Jednak zdecydowanie warto. Nauka wiązania- jak narazie jednego, tak zwanej Kieszonki- zajęła mi dosłownie chwilę. A Mia? Przeszczęśliwa. Choćby płakała i nadzierała się całym gardłem- oplątana i zaplątana uspokaja się w minuty dwie.

Nie będę kopiować i wklejać po co, z czym to i jak to. Bo każdy kto chce, na stronkę wejdzie i sam poczyta:) 
A ja jako szczęśliwa Kangurzyca z małym Kangurzątkiem- polecam, bo na prawdę warto:)

Pierwsze wiązanie...kolejne już były udane!:)